Miami to kraina kontrastów. Znajdziesz tam prawdziwych twardzieli i podstępnych świrów. Znajdziesz białych, czarnych, żółtych, szczurów lądowych i wilków morskich. W tej całej menażerii znajdzie się też Jose – faceta, który swoje życie poświęcił pewnej idei politycznej.
Jakiej? Zapraszam pod poniższy link. Tekst opublikowany w e-czasopiśmie „Gwiezdny Pirat” z Portalowej fabryki.
Strona 21.
Link: Gwiezdny Pirat #37
Wersja pdf na Trzynastym Schronie:
http://trzynasty-schron.net/teksty/krew_i_rdza_2-Bartosh.pdf
Fragment:
„Spośród całej taplającej się w błocie gromadki państwa Taranto, Jose szybko wyrósł na niekwestionowanego bohatera i cichego przywódcy, za pomocą swoich starszych i większych braci kierując pozostałą czeredą. Już wtedy zasłynął ze swoich wypraw na plantacje, skąd przynosił soczyste owoce i drobne gamble, znajdywane lub podkradane niewolnikom. Nie wiesz jeszcze o jakiej krainie mówię? Błoćko, tropiki, chmary komarów i plantacje – toż to Miami pełną gębą. Miami, bejbe! Tam właśnie mały Taranto, dotknięty niewątpliwą biedą i masami nieszczęść, jakie z reguły dotykały biedotę, zdobywał swoje cenne doświadczenie, wyróżniając się wolą życia i szerszymi horyzontami. Zwiał z domu, zanim dosięgła go gorączka błotna, która całkowicie przetrzebiła jego rodzinę. Szlify zdobywał w bogatszych dzielnicach Miami, gdzie nauczył się być niewidoczny, a sam widzieć więcej niż inni.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz