31.01.2011

Dzień zagłady

Jak to było w 2020... to pytanie nurtuje co bardziej świadomych mieszkańców obecnego zadupia znanego jak ZSA. Otóż niewielu już pamięta jak kończyła się era Coca-Coli, bezprzewodowego internetu i żarcia na telefon. Ci, co niby pamiętają, przedstawiają różne wersje, ale i tak najważniejsze, że wszystkie te historie prowadzą do totalnej rozpierduchy. Zapraszam do zapoznania się z jedną z takich historii. Gwiezdny Pirat # 36. Strona nr 25.

Link: Gwiezdny Pirat #36

Fragment:

"Sytuacja musiała być naprawdę poważna, skoro nad zamkniętymi dzielnicami krążyły uzbrojone śmigłowce, a na dachach rozstawiano snajperów. Dzięki legitymacji i małemu kłamstwu, udało mu się wydostać poza miasto. Mknął opustoszałą autostradą, chcąc jak najszybciej znaleźć się blisko żony i dziecka. Dobrze pomyślał, wysyłając ich na kilka dni na wieś do swojej matki. Po 3o minutach udało mu się dotrzeć do upragnionego celu. Osada była jak zwykle spokojna i senna. Wszyscy siedzieli w domach i oglądali piekło z Nowego Jorku. Pewne elementy strachu przed tym, co dzieje się wiele kilometrów dalej, widać było również tutaj. Harold mijał dwa razy uzbrojonych w strzelby i pistolety, patrolujących ulicę mieszkańców. Sprawdził, czy w schowku jest jego prywatna broń. Poczuł się lepiej, gdy namacał chłodną rękojeść potężnego rewolweru. Dojeżdżał właśnie przed dom, w którym spędził prawie siedemnaście lat życia. Dziwny niepokój opuścił go, gdy zauważył na werandzie swoją matkę, żonę, oraz czteroletnią córeczkę bawiącą się z psem."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz