19.05.2010

Czerwony Przycisk - Przygoda



CZERWONY PRZYCISK – zarys przygody.

Od autora: Tekst ten bierze udział w inicjatywie blogowej "Puszka Pandory"

Trzy dni do spłaty długu. Zaczynało palić nam się koło dupy. Bob Budowniczy - nasz monter który nawet spał i srał w swoim cholernym żółtym kasku, wpadł na pomysł, żeby obrobić mijaną po drodze mieścinę. W okolicy nie było szans na uczciwą pracę, a wszyscy traktowali nas nieufnie i wrogo. Na moim starym zegarku bezlitosne wskazówki pożerały cenny czas. Wyboru dużego nie było. Jak za trzy dni nie oddamy gambli Długiemu Lopezowi, ten puści swoich chłopaczków, co niechybnie skończy się tym, że udławimy się własnymi cojones. Nie mogliśmy grymasić. Już wcześniej wyczailiśmy magazyn, gdzie wieśniaki trzymają cały ważny dla osady sprzęt. Pilnujący gambli grubas z obrzynem nie wyglądał na bystrzaka i z pewnością leżał w naszym zasięgu. Postanowiliśmy działać. Zaczęliśmy kilka godzin przed świtem. Palant oberwał obuchem i poszedł spać. Perspektywy były niezłe: nowiutka prądnica, trzy worki przedwojennego nawozu oraz dwa kanistry niezłej ropy. Od biedy starczyłoby na spłacenie Lopeza, choć nie wiadomo jak z odsetkami. Cichutko wynosiliśmy gamble, gdy nagle leżący na ziemi strażnik odzyskał przytomność, wypluł poluzowany knebel i zaczął wydzierać się wniebogłosy. Odzew był natychmiastowy i nasze szanse na ucieczkę zmalały do zera. Z sąsiedniego budynku wyskoczyli jacyś ludzie, którzy powalili Boba i Mike'a. Ja zdzieliłem krzyczącego gnojka pięścią i przyłożyłem mu nóż do gardła. Stałem jak pal, otaczany przez wyrwanych ze snu rolników. Pojawiły się pochodnie i w słabym świetle zauważyłem kilka wycelowane we mnie luf. Reszta mojej ekipy dostawała właśnie po mordzie. Nagle w otaczającym mnie tłumie zauważyłem jakieś poruszenie. Przez skłębionych wieśniaków przecisnęła się jakaś ekipa. Uzbrojona w rewolwer kobietka w towarzystwie trzech osiłków spojrzała na mnie hardo. Mi od razu zmiękła rura, bo rozpoznałem naszywki na ich kurtkach. Pazury! Mam przejebane! W akcie desperacji zacząłem grozić, że zabije zakładnika, jeśli zrobią choćby krok. Powoli wycofywałem się w kierunku głównej bramy. Wtedy ta babeczka najzwyczajniej w świecie uniosła broń i zastrzeliła trzymanego przeze mnie strażnika. Widziałem zdziwienie w jego oczach, gdy osuwał się na ziemię. No i cały genialny plan w pizdu! Nie zgrywałem chojraka. Wypuściłem grzecznie nóż i padłem na kolana, splatając dłonie na karku. Cios w nerkę odebrał mi wszystkie siły. Ktoś przerzucił mnie przez ramię jak pieprzony worek. Zabrali nas do jakiegoś budynku.Posadzono nas na krzesłach i skrępowano dłonie drutem. Bolało jak jasna cholera. Światło wojskowej latarki skierowane wprost na oczy, z pewnością nie znajdowało się na mojej liście rzeczy-które-lubię. W sąsiednim pomieszczeniu słychać było kłótnie. Męski głos miał pretensję o bezprawne zastrzelenie jednego mieszkańców. Odpowiedź kobiety była krótka i jednoznaczna. „Tam gdzie są Pazury, tam one stanowią prawo”. Ostre światło przestało mi świecić w oczy. Spotkana wcześniej najemniczka weszła właśnie do pomieszczenia. Rozpoczęło się przesłuchanie i cała towarzysząca temu procesowi otoczka. Zupełnie niepotrzebnie. Reputacja Pazurów nie pozostawiała żadnych wątpliwości, co do sensu jakichkolwiek krętactw. Każdy z nas wyśpiewał swoją historię. Dokładnie i bez przekłamań. Kobieta spojrzała na stojącego obok niej, jednorękiego mężczyznę. Ten skinął głową, odpowiadając na rzucone spojrzeniem pytanie. „Myślę, że się nadają” – mruknął.

* * *

Założono nam kaptury na głowę. Zgięci wpół zostaliśmy wyprowadzeni na zewnątrz. Rolnicy protestowali, ale szybko uciszono ich informacją, że jesteśmy groźnymi bandytami, których trzeba dostarczyć żywych, oraz, co bardziej uspokoiło rozzłoszczony tłum, że wioska otrzyma rekompensate w amunicji. Wrzucili nas do samochodu, a obok nas postawiono kilka skrzyń. Nos mnie nie mylił. Warzywa i surowe mięso. Najemnicy przybyli do wioski po zaopatrzenie. Gdybyśmy poczekali pół dnia, wszystko skończyłoby się dobrze. A teraz sam już nie wiem, co nas czeka. A może to koniec? Chociaż, gdyby chcieli nas załatwić, nie musieliby brudzić sobie rąk. Wystarczyło wydać nas osadnikom, lub pozwolić Długiemu Lopezowi odpłacić się za niepunktualność. Moje wątpliwości już wkrótce zostaną rozwiane…

# # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # # #

Tło:

Gracze mają niezwykła okazję poznać osławionych najemników Pazurów. Kobieta, która w tak „przemyślny” sposób rozwiązała problem zakładnika, to nie kto inny, jak przywódczyni organizacji, Angelina Harper. Pech chciał, że gracze weszli jej w drogę, kiedy wraz z obstawą przybyła po zaopatrzenie. W normalnych warunkach bohaterowie dostaliby od razu w czapę. Co jednak się zmieniło? Otóż najemnicy też walczą z czasem. I nie mają ochoty mieszać się w to osobiście…

Jadąc z workiem na głowie, traci się poczucie czasu i odległości. Gdy pojazd w końcu się zatrzymuje, bohaterowie zostają brutalnie wyciągnięci ze środka. Ktoś zrywa im worki z głów. Jest już późne popołudnie. Przed nimi stoi Angelina Harper, tym razem już w wojskowej kamizelce. Za nią dwóch członków obstawy, przy czym każdy wygląda na znawcę swojego fachu. Za nimi samochód, którym przyjechali: doskonale opancerzony Humvee w kolorze piasku. Zadbany, dopieszczony i obładowany bojowymi akcesoriami. Podobnej jakości pojazdy tworzą okrąg, w środku którego reszta najemników rozbiła obóz. Nieco na uboczu stoi również dość duża ciężarówka. Nieodłącznie towarzyszący kobiecie jednoręki mężczyzna nakazuje swoim ludziom rozciąć krępujące ich ręce linki. Angelina nie bawi się w subtelności. Bohaterowie mają przesrane. Za niespełna trzy dni mija termin zwrócenia długu i dowódczymi nie ukrywa, że ma zamiar to wykorzystać. Jak już wspominałem, ją też goni czas. Dlaczego? Odpowiedź kryje się w umieszczonej w środku obozu ciężarówce. Zwykły cywilny pojazd transportowy został fachowo opancerzony i pomalowany w maskujące barwy. W środku znajduje się skarb najemników. Coś, co dla zwykłego człowieka wydaje się absurdalne, ale dla Pazurów stanowi największą wartość. Wejdźcie, a zobaczycie masę ciekawego sprzętu, oraz przechylony pod kątem 45 stopni medyczny fotel, na którym przypięty pasami, leży siwy, pomarszczony mężczyzna. Staruszek wygląda jak trup. Ubrany jest w czysty, lecz wypłowiały mundur oficera armii amerykańskiej. Jest nieprzytomny.

„ Przed wami leży porucznik Max Litzneuman. Ostatni ocalały członek starej kadry „Pazurów”. Ostatni z ludzi, którzy założyli tę organizację. Umiera. W chwili obecnej nasz medyk wprowadził go w stan śpiączki. Najlepsze prognozy dają mu jeszcze tydzień życia, najgorsze, maksimum trzy dni. Porucznik przed śmiercią miał jedno życzenie. Realizacja tego zadania jest ryzykowna, ale czujemy się zobowiązani do wypełnienia ostatniej prośby człowieka, którego tak szanujemy. Tak się przypadkowo składa, że was również goni czas. Proponuję wam prostą wymianę: wy postaracie się zdobyć coś, co dla tego umierającego człowieka jest naprawdę istotne, a my spłacimy wasze długi u tego gościa, jak mu tam? Długiego Lopeza. I zadbamy o to, żeby nie chciało mu się więcej was niepokoić. Jeśli chłopaczek jest wystarczająco mądry, wie, co oznacza konflikt z Pazurami. Przypominam jednak, że nierozsądnie będzie odmówić ludziom, którzy uratowali was od pewnej śmierci w osadzie”

Małe sprostowanie. Porucznik Litzneuman jest dla obecnych Pazurów kimś w rodzaju nauczyciela. Jako dowódca niedobitków pierwszej organizacji, zebrał kilkunastu młodych ludzi, zaszczepił im poczucie jedności i przekazał całą wojskową wiedzę, jaką udało mu się zgromadzić w czasie swojej wojskowej kariery. To on wyznaczył Angeline Harper na dowódcę przyszłej organizacji, i to on stworzył system postępowania , jakim kierują się Pazury. Dlaczego więc najemniczka stara się znaleźć innych ludzi do realizacji tego zadania? Gdyż postępuje dokładnie według nauk porucznika: Jeśli zadanie jest obciążone zbyt dużym ryzykiem, lepiej się wycofać lub znaleźć kogoś kto zrobi to za nas. W ten sposób unikniemy niepotrzebnych strat i w rezultacie osłabienia całej organizacji, która może sobie nie poradzić w warunkach, w jakich przyszło jej działać. Na tym polega siła Pazurów, że kierują się przede wszystkim prostym rachunkiem zysków i strat.

Zarys misji:

Historia: (Przekazana przez Angelinę Harper)

22 września 2020 roku, w momencie ataku na bazę US ARMY w Fort Sioux, porucznik Max Liztneuman pełnił funkcję oficera dyżurnego w podziemnym kompleksie dowodzenia. W związku z niepokojącą awarią łączności i brakiem jakiegokolwiek kontaktu ze wschodnim wybrzeżem, operujący w bazie sztab zdecydował o wprowadzeniu pełnej gotowości bojowej. Dowódcy wraz ze sztabem zarządzili generalny przegląd sił Fortu Sioux. W tym czasie porucznik Litzneuman, wraz z podporządkowanym mu plutonem technicznym, dokładał wszelkich starań, aby ukryty pod bazą bunkier dowodzenia był jak najszybciej przygotowany do działań operacyjnych i sztabowych. Gdy zgromadzone na placu apelowym wojsko prezentowało swoje przygotowanie do natychmiastowego podjęcia działań, na teren bazy z morderczą precyzją spadły pierwsze rakiety. Zgodnie z procedurą, bunkier przeszedł w tryb bojowy, co oznaczało odcięcie go od świata. Do centrum łączności dochodziły sprzeczne meldunki. Jeden z techników odebrał elektroniczny rozkaz z dowództwa okręgu. Transmisja nakazywała rozpoczęcie operacji „Red Button”. W przepisowym czasie rozkaz powtórzono. Nie było już wątpliwości. Operacja „Red Button” oznaczała wprowadzenie przekazanych w kolejnych meldunkach współrzędnych, oraz uruchomienie procedury odpalenia znajdujących się na terenie bazy Interkontynentalnych Pocisków Balistycznych, uzbrojonych w głowice nuklearne średniego rażenia. Zaszyfrowane dane wprowadzono do komputerów. Porucznik, jako uprawniony oficer dyżurny, posiadał odpowiednie hasła i klucze. Z trzęsącymi się rękoma czekał na ostateczne potwierdzenie rozkazu. Nadzieję rozwiał dźwięk alarmu oraz komunikat dowództwa. Nie było już wątpliwości. Porucznik Litzneuman, niczym w zwolnionym tempie, obserwował jak jego dłoń bezwiednie wciska czerwony przycisk. Rakiety opuściły silosy. Oficer opadł na fotel, wciąż wpatrując się w konsoletę, za sprawą której za chwilę miało zginąć wiele tysięcy ludzi. Pół godziny później na teren bazy wjechały pierwsze ekipy ratunkowe.

Zadanie:

„Opowiedziałam wam tę historię, gdyż jest ważna z punktu widzenia zadania, które przed wami stoi. Porucznik Litzneuman przez całe swoje życie musiał walczyć z ogromnym piętnem, jakie odcisnęła na nim ta sprawa. Świadomość, że jest się po części odpowiedzialnym za zniszczenie wcześniejszego świata, musi być ogromnym obciążeniem. Porucznik, kiedy wiedział, że niewiele mu już czasu zostało, wyjawił nam swoje ostatnie życzenie. Chce odejść z tego świata razem z przedmiotem, który przypomina o hańbie, jaką się okrył. Dlatego właśnie stacjonujemy teraz w tym miejscu. Kilka kilometrów na zachód znajdują się ruiny bazy Fort Sioux. Waszym zadaniem jest przedostać się na jej teren, odnaleźć wejście do podziemnego kompleksu i zabrać stamtąd część panelu kontrolnego, a konkretnie konsoletę uruchamiającą procedurę wystrzelenia rakiet. Osławiony czerwony przycisk. Niby proste, nie? Gdyby było proste, to nie zawracałabym sobie wami głowę.”

Ruiny bazy US ARMY – Fort Sioux.

Ostrzał rakietowy przeprowadzono z morderczą precyzją. Zniszczono większość infrastruktury, istotnej dla funkcjonowania bazy. Zgromadzeni na centralnym placu żołnierze, pozbawieni ochrony solidnych murów, nie mieli szans na przetrwanie. Eksplodujące cysterny i zbiorniki wywołały kilka poważnych pożarów. Ekipa ratownicza musiała przedzierać się przez ogień, brodząc w porozrywanych ciałach. W uszkodzonym minireaktorze, dostarczającym prąd do bazy, doszło do groźnego wycieku i skażenia promieniotwórczego. Podziemny bunkier wytrzymał, dzięki czemu niewielka część personelu zdołała się uratować. Umieszczone na terenie bazy rakiety z głowicami atomowymi zostały wystrzelone, zanim spadające z nieba pociski zniszczył silosy. Uratowano około 17% personelu wojskowego i cywilnego. Wielu z nich odniosło poważne obrażenia. Decyzją dowództwa okręgu, większość ocalałego sprzętu została zabezpieczona, a następnie wymontowana i przewieziona w bezpieczne miejsce.

W chwili obecnej z bazy pozostały niszczejące ruiny. Najemnicy zaobserwowali dziwne, niezidentyfikowane stworzenia, które prawdopodobnie mają w okolicy gniazdo. Uszkodzony reaktor nie został zabezpieczony ani wygaszony. Do bazy bezpiecznie można dostać się między godziną 3.00 a 5.00 rano. Wtedy też reaktor przechodzi w stan pracy minimalnej, co znacznie obniża promieniotwórczą emisję, dzięki czemu istnieje możliwość w miarę bezpiecznego przejścia przez teren bazy. Do podziemnego schronu można dostać się poprzez zabezpieczone betonową wylewką i kratami wejście główne, oraz prawdopodobnie przez otwór po zdemontowanej wentylacji. Do głównych niebezpieczeństw zalicza się podwyższony poziom promieniowania na obszarze bazy, zagrożenie ze strony stworzeń, które niestety nie dało się zidentyfikować, oraz niestabilność pozostałości konstrukcji budowlanych. Z bazy w czasie ewakuacji zabrano większość cennego sprzętu. Nie wiadomo czy od tego czasu była ona penetrowana przez innych ludzi, ale należy podejrzewać, że oprócz konsoli sterowniczej w podziemnym schronie, nie ma tam nic, co stanowi większą wartość.

„Możemy wypożyczyć wam trochę sprzętu, jeśli czegoś potrzebujecie. Wokół bazy rozlokowane zostaną trzy dwuosobowe drużyny z karabinami wyborowymi. Zapewnią wam wsparcie ogniowe, a przy okazji będą gwarantem, że nie zwiejecie ze sprzętem. W jednym z patroli będzie medyk, toteż, jeśli czas wam na to pozwoli, możecie się wycofać i skorzystać z jego pomocy. Mam nadzieję, że uda nam się utrzymywać łączność radiową. Spiszcie się dobrze, a skończą się wasze problemy z długiem, a i w przyszłości może ponownie skorzystamy z waszych usług. Zacznijcie coś kombinować, a moi ludzie dopilnują, żeby wasze ścierwo nakarmiło okoliczną zwierzynę."

Cel misji:

Wymontuj i przynieś panel odpalania rakiet balistycznych z głowicami atomowymi

Przedmiot:

Czerwony Przycisk z Fort Sioux


Artefakt. Unikatowy element panelu kontrolnego zabrany z dowództwa bazy Fort Sioux, mieszczącego się w podziemnym bunkrze. Prawdziwa gratka dla ekscentrycznych kolekcjonerów. Wart mnóstwo gambli.


Uwagi:


Przy penetracji bazy doskonałym rozwiązaniem będzie wykorzystanie generatora znalezisk, zamieszczonego w najnowszym dodatku do gry Neuroshima, pt. Ruiny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz