* * *
Najwyższy Skryba Tobias miotał się po Sali Przywódczej. Kolejne krzesło ciśnięte ze złością o ścianę rozleciało się na kilka części. Na twarzach siedzących w pomieszczeniu mężczyzn i kobiet obleczonych w długie czerwone szaty widać było ślady nieprzespanych nocy…i łez.
- Coś musimy zrobić!!! – wydzierał się – Kolejne dziecko…kolejne biedne maleństwo umarło dzisiaj. Nie stójcie tak…zróbcie coś .
Potworna choroba, jaka zawitała do osady zbierała od wielu miesięcy potworne żniwo. Moloch zaatakował sąsiednią osadę. Użył broni biologicznej. Skrybowie Steel Post nie wiedzieli jeszcze o tym otwierając wrota warownego miasta dla uciekinierów, którzy przetrwali. Nie trzeba było długo czekać na rezultaty tej nieostrożności. Widmo epidemii zawisło nad miasteczkiem. Dorośli szybko dochodzili do siebie i wydawali się być odporni. Dzieci nie. W ciągu zaledwie kilku miesięcy zmarły prawie wszystkie. Potem choroba wygasła a jej mutacja przeniosła się na kobiety. Dzięki temu kilka maleństw ocalało. Jednak pojawił się nowy problem. Żadnej z mieszkanek osady nie udało się donosić ciąży przed końcem rozwiązania. Plaga przedwczesnych porodów. W obecnych warunkach medycznych i sanitarnych śmiertelność wynosiła prawie sto procent.
- Dość tego!!! Sprzedajcie wszystkie nasze pojazdy. Płody rolne wysłać do Detroit. Zostawcie tylko tyle żebyśmy nie głodowali. Zróbcie zbiórkę wśród obywateli. Chcę mieć do dyspozycji każdego mężczyznę i kobietę mogących utrzymać broń, jakich tylko uda wam się znaleźć. Rozmawiajcie z gangerami i wieśniakami. Wyślijcie posłańca do Schultza. Powiedzcie mu, że zgadzam się na objęcie naszej osady jego strefą wpływów. Co do warunków, dogadamy się później. Tylko niech przyśle mi tutaj uzbrojonych ludzi. Jeśli to prawda co mówili zwiadowcy i Szczury, to chcę zdobyć te ruiny i znaleźć pozostałości tego szpitala. Żadna przeklęta kolonia mutantów mnie przed tym nie powstrzyma.
Na twarzach niektórych skrybów widać było niepewność. Cena, którą mieli zapłacić była ogromna, a zyski bardzo niepewne.
- Wielki Skrybo…nie sądzę, aby była to decyzja przemyślana…część z nas, pomimo tej całej tragedii nie poprze takiego planu ponieważ…
- Milcz!!! Kapitanie Chong…pan niedawno również stracił dziecko – tak samo jak ja. Oczekuje, że pan mnie poprze. Sytuacja wymaga działania ludzi odważnych a nie tchórzy – Tobias pogardliwie spojrzał po twarzach zebranych.
Muskularny azjata – Kapitan Chong wyszedł z sali. Po chwili wrócił ponownie prowadząc ze sobą ośmiu strażników, którzy otoczyli siedzących skrybów. Dowódca wojsk Steel Post niemo skinął głową w stronę Tobiasa.
- Ależ to zamach stanu…Tobias!!! Co ty robisz!?
- Stawiam sprawę jasno. Nie obchodzi mnie, co zrobicie później. Do czasu zakończenia mojego planu sam obejmuję tutaj dowodzenie, skoro żaden z was nie jest w stanie udźwignąć ciężkiego brzemienia władzy nad tą osadą. A teraz daje wam wybór. Kto zgadza się ze mną że czas przedsięwziąć radykalne kroki niech zostanie tu na miejscu. Kto się nie zgadza zostanie czasowo zawieszony w swoich prawach i poddany aresztowi domowemu. Po zakończeniu operacji wszyscy wrócicie na swoje stanowiska bez względu na decyzję jaką teraz podejmiecie. Kto nie chce w tym uczestniczyć niech wyjdzie stąd teraz…
Nikt się nie ruszył…
Szpital św. Stefana
Billi Morton w asyście ochroniarzy wkroczył do remontowanego budynku przedwojennego muzeum motoryzacji. Złapani wcześniej na pustkowiach mutanci usuwali gruz z ulicy pod bacznym okiem uzbrojonych strażników. Kilku pracowników cierpliwie łatało gipsem dziury.
Nad głównym wejściem zawieszano właśnie wielką tablicę z napisem „Gildia Archeologów”.
- Ach! Ludzie pana Schultza zawsze są mile widziani w naszych progach. Mam to, co pana interesuje. Proszę usiąść. Nasz historyk opowie panu wszystko, co udało nam się dowiedzieć o tym miejscu.
Do pokoju wszedł niski brodaty mężczyzna z wydatnym brzuchem i dużych rogowych okularach. Po wyjęciu z teczki kilku rycin i pliku papierów wskazał na wielką mapę zawieszoną na ścianie.
- Szpital, który was interesuje znajduje się obecnie w ruinach miasta Jackson. Był jednym z głównych ośrodków medycyny położniczej w regionie, poza samym Detroit. Przed wojną oprócz kompleksowej opieki położniczej oferował wysoką jakość ogólnych usług medycznych. Znajdował się w północnej części miasta otoczony pięknym parkiem spacerowym i niewielkim jeziorem. Całość konstrukcji zbudowana była na fundamentach wielkiego cywilnego schronu przeciwatomowego, którego budowa została zaniechana ze względu na złagodzenie polityczne ZSRR i schyłkowy okres tzw. zimnej wojny. Na bazie tej konstrukcji stworzono szpital. Dzięki planom, które udało nam się odzyskać z odkopanych serwerów rządowych, znamy mniej więcej położenie tego miejsca oraz budowę samego budynku. Nad ziemię wystawały tylko dwa z pięciu kondygnacji szpitala. Reszta, zbudowana na bazie wzmocnionej konstrukcji dawnego schronu znajduje się pod ziemią. Nasza organizacja wysyłała tam swoich ludzi, aby zorientować się w sytuacji. Fakt, że niewielu wróciło, świadczy o tym że musi być tam bardzo niebezpiecznie. Nie wysyłamy w końcu byle kogo. Z raportów jakie do nas dotarły wiemy że w mieście żyją mutanci zorganizowani w trzy obozy. Z relacji zwiadowców wiemy, że toczą między sobą walki. Prawdopodobnie chodzi o pożywienie. Zjadają siebie nawzajem. Nie znamy ich liczebności, ale szacunkowo możemy stwierdzić że jest ich około trzystu do pięciuset. Prawdopodobnie druga generacja. Przewaga zwierzęcych instynktów. Możliwość reprodukcji. Proste życie społeczne na zasadzie wodzostwa silniejszego. Niewielkie zdolności manualne. Choć wielu z nich potrafi posługiwać się bronią palną.. Ze zdjęć budynku, które dołączyliśmy, widać że górne konstrukcje zostały zmiecione i zniszczone wybuchami prawdopodobnie bomb konwencjonalnych. Szacujemy, że pozostałe poziomy pozostały nietknięte lub zniszczone w niewielkim stopniu. Nie mamy informacji o plądrowaniu tych rejonów, co jest zresztą mało prawdopodobne, gdyż ludzie zostali wyparci z ruin stosunkowo szybko.
Na starej mapie lotniczej zamieściliśmy też prawdopodobne położenie wszystkich obozów, choć aktywność mutantów obserwujemy praktycznie w rejonie całego miasta i okolic. Na tym planie widzimy rozłożenie poszczególnych kondygnacji. Jedno piętro to oddział położniczy i prawdopodobnie nietknięty magazyn. Pozostałe to pomieszczenia administracyjne i kotłownia. Prawdopodobnie jednak najcenniejszy sprzęt ogólnomedyczny znajdujący się na wyższych kondygnacjach został zniszczony w wyniku wojny. To tyle, co udało nam się dowiedzieć w tak ograniczonym czasie. Proszę pozdrowić pana Schultza i podziękować mu za skorzystanie z pomocy naszej organizacji. Mam nadzieję, że nie będzie rozczarowany.
Billi Morton był bardzo zadowolony z wyników prac archeologów. Gamble zainwestowane przez pana Schultza w ich usługi nie były wielkie, w porównaniu z możliwością objęcia swoim wpływem osady Steel Post na którą już od dawna ostrzył sobie zęby, a która tak skutecznie do tej pory mu się opierała. Jeszcze tego samego dnia trzydziestu opłaconych przez niego, dobrze uzbrojonych i wyekwipowanych ludzi wyjechało w kierunku Steel Post. Osobiście desygnowany przez Schultza nadzorca nowo zdobytej osady wiózł plany zdobyte przez Gildie… i pozdrowienia od swojego szefa.
* * *
Trwające cztery dni ciężkie walki nie ustały nawet po zdobyciu i spaleniu obozów mutantów. Ledwo udało im się dostać do wnętrza szpitala, już musieli się ewakuować ze względu na kolejną falę ataków i coraz częstsze potyczki z maszynami Molocha, które prawdopodobnie pozostawały ukryte w ruinach miasta przez wiele lat. Udało się spenetrować i wywieźć część najważniejszego oddziału położniczego. Zdobyto leki, nośniki wiedzy medycznej oraz bezcenny sprzęt, w tym najpotrzebniejsze inkubatory. Koszty były ogromne. Nie było chyba nikogo, kto nie odniósł obrażeń. Stracono kilka pojazdów. W Wyniku walki stracono 64 ludzi. Mutanci którzy ponownie zajęli ten obszar będą mieli co jeść. A w środku miasta wciąż tkwił stary zniszczony szpital kryjący wiele skarbów.
* * *
Kilkadziesiąt osób zamarło w milczeniu, gdy potężne, stalowe drzwi bunkra rozchyliły się. Otoczony wieńcem przybocznych ochroniarzy szedł rosły mężczyzna w długiej, obszernej szacie. Tłum rozstąpił się w niemym oczekiwaniu, niepewny tego co ma się stać. Mężczyzna kiwnął głową wywołując entuzjazm, okrzyki i wiwaty. Uniósł w górę płaczące niemowlę, pokazując je światu. Żywe i zdrowe dziecko. Przyszłość ludzkości…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz