25.11.2010

Kazanie Matiasa Lotha

Wzywałem Was, a Wy przybyliście!

Wy! Których nazywam dziś braćmi i siostrami, którzy podobnie jak Ja, muszą znosić niedolę zesłaną na nas za grzechy naszych przodków. Spójrzcie naokoło! Piekło zstąpiło na ziemie! Lecz nie lękajcie się, bo Władca zesłał mnie, aby dać swym podopiecznym jeszcze jedną szansę na zbawienie. Podejdźcie! Przy moich stopach leży kawał gruzu.. Kiedyś był częścią budowli, w której nasi przodkowie mieli być bezpieczni. Nie lękajcie się tego! Poczujcie, jak łatwo go skruszyć. Kiedyś był monolitem, dziś jest zwietrzałym cieniem przeszłości, przesypującym się przez palce niedowiarków. Na waszych oczach dokonuje się cud. Władca naszymi własnymi dłońmi zesłał na ten świat apokalipsę. Jego moc jest tutaj. Skruszył bałwochwalcze świątynie bez bogów. Zmiótł obiekty żądzy. Spopielił ludzkość, zbyt zepsutą, by liczyć na odkupienie, z którym dziś do was przybywam... Wy, potomkowie ocalałych, wszyscy jesteście wybrańcami. Od chwili, gdy zachłysnęliście się pierwszym oddechem, jesteście poddawani próbie. Lecz Władca nie jest zadowolony. Przegrywacie. Wchodzicie na ścieżkę, z której już raz ludzkość została strącona. Gonicie za materialnymi namiastkami szczęścia. Trwonicie energię na odkopywanie tego, od czego Władca chciał was uwolnić, grzebiąc to w piekielnym ogniu, nasączając trucizną, niszcząc.

Bracia! Siostry! Władca nie jest zadowolony! Podążacie ku otchłani! Ponownie… Lecz oto jestem. Sługa Władcy, robak niegodny pełzać po skażonej ziemi. Przybyłem tu, by sprowadzić was z powrotem na szlak. Pod naszymi stopami gnije szkielet potępionej cywilizacji. Jego plugawe cząstki wciąż są wśród nas. Spójrzcie na siebie. Wasze ubiory, broń, pojazdy. Tylko dzięki błogosławieństwu mogę wciąż patrzeć w Waszą stronę, bez grymasu obrzydzenia. Porzućcie to. Wzgardzijcie w porę tym, co niesie śmierć i cierpienie. Żyjcie od nowa. Jedzcie to, czym obdarzy was pielęgnowana na nowo ziemia. Noście to, co uda wam się wytworzyć.. Brońcie się tym, co posmakowało waszego potu. Stańcie się budowniczymi waszych domostw. Gdy odrzucicie już artefakty zła, nie spocznijcie. Zniszczcie, zetrzyjcie w pył nasiona zgnilizny, których nie dosięgła miłosierna ręka Władcy. Kontynuujcie Jego dzieło. Nawracajcie opornych, tak jak ja nawracam teraz was.

Tak jest! Spójrzcie na to! To szklana skrzynia, przez którą fałszywe bóstwa w ludzkich postaciach manipulowały naszymi przodkami. Kapliczka zła. W mej ręce dzierżę broń, którą wykonałem samodzielnie. Posmakowała krwi mych zdartych rąk. Piła pot kapiący mi z czoła. Spójrzcie! Na Władcę!!!... Widzicie jak pękło ziarno zepsucia! Bracie! Przyprowadź go… Ten człowiek próbował walczyć o to, co zmiotłem właśnie, dzięki mocy Władcy. Próbowałem go przekonać, lecz jest już dla niego za późno. Jak powinniśmy z nim postąpić?! Jaką karę przewidujemy dla zła, które żyje wsród nas?! Śmierć?! Czy jedynym wyjściem jest śmierć? Niech tak będzie! Udowodniliście, że jesteście godni łaski Władcy. Bracia i siostry. Złóżmy dla Niego ofiarę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz