29.10.2010

[Raport z sesji] Nixon Town - Wygnanie


Bohaterowie:

Jack Maverick (Moja skromna osoba) – Kowboj z Teksasu

John Aghaton (Paweł) – Stróż prawa z NJ

Vincent Billow (Grzegorz) – Mafiozo z NJ

Kurt Tramp (Przemek) – Tropiciel z nieznanej osady

Kodeks wojenny jest bardzo surowy, gdyż dla żołnierzy musi być jasne, że sprzeciwiając się przyjętym normom postępowania narażają otoczenie na niebezpieczeństwo. Wtedy też, po dokonaniu wstępnych kalkulacji, wartość życia żołnierza będącego niebezpieczeństwem dla innych, drastycznie spada. W zniszczonych ruinach miasteczka Springfield obowiązuje kodeks wojenny.

Przymusowa przerwa

Odparcie ataku Łowców Niewolników kosztowało mnóstwo sił. Gracze, będąc pod opieką lekarza z drużyny Zotta, odpoczywają w swoim namiocie w głównej bazie na obrzeżach skażonego terenu Springfield. Popołudniowy atak był jedynie preludium. Jeszcze tej samej nocy doszło do kolejnego ostrzału. Wysłana grupa pościgowa przepędziła napastników, ewakuując się, zanim o ich istnieniu przypomną sobie zamieszkujące ruiny drapieżniki. Ku przerażeniu całego personelu bazy, dwóch członków grupy pościgowej w błyskawicznym tempie zaczęło przejawiać oznaki zainfekowania pozostałością broni biologicznej. Natychmiast odizolowano nieszczęśników w ruinach restauracji znajdującej się tuż przy dawnym parkingu. Dowódczymi najemników oraz przedstawiciel Nixon Town, Zott, zarządzili dwudziesto cztero godzinną kwarantannę. Która miała zapobiec dalszym zachorowaniom. W tym czasie, wg medyka, miało okazać się, czy choroba rozprzestrzeniła się. Przymusowy czas wolny pozwolił graczom odzyskać siły. Kurt odzyskał swój karabin i płaszcz maskujący. Aghaton dostał od znajomego mechanika specjalistyczną książkę, dzięki której podszkolił się w umiejętnościach technicznych. Vincent dał popis swojemu darowi perswazji, „przekonując” gościa roznoszącego jedzenie, do wydzielenia drużynie większych i bardziej odżywczych porcji. Wieczorem, Aghaton zaproponował stworzenie systemu gestów, które pozwolą grupie komunikować się podczas bitwy. Kolejna noc, i kolejny atak. Tym razem sprawa jest poważna, gdyż bazę ostrzelano z rakietnicy. Tylko cudem nie doszło do eksplozji zgromadzonych w bazie beczek z olejem napędowym. Rano okazało się jednak, że to nie koniec problemów. Przerwy w zaopatrzeniu dały się we znaki po raz kolejny, tym razem w postaci zepsutych zapasów żywności. Jedyna toaleta w bazie stała się miejscem oblężenia. Na szczęście sensacje żołądkowe nie dotknęły drużyny, przy czym należy dziękować za to przede wszystkim Vincentowi, który zadbał o posiłki lepszej jakości. Kucharz Frederic, czując się odpowiedzialny za zaistniałą sytuację, poprosił drużynę o ryzykowną wyprawę po nowe zapasy. Szefowa najemników zaznaczyła jednak, że jeden członek drużyny musi pozostać w bazie, aby wspomóc osłabione siły wartowników. Padło na Johna Smitha. Teksańczyk, ze swoim świeżo zdobytym Winchesterem, zajął jedną z wież strażniczych, lustrując okolicę, aby w porę dostrzec kolejny atak.

Polowanie

Dzięki informacjom uzyskanym od lokalnego przewodnika, grupa zlokalizowała starą halę handlową, w której mieściło się gniazdo przerośniętych Kitchinów. Wiedząc, że każda minuta spędzona poza bazą może zakończyć się atakiem ze strony miejscowej fauny lub Łowców Niewolników, gracze zdecydowali się spróbować szczęścia, licząc na udane polowanie. Ze starego halogenu oraz akumulatora udało zrobić się przenośne źródło światła, którym zamierzano rozproszyć zalegające halę ciemności. Pomysł rozniecenia ognia i wywabienia owadów gryzącym dymem, został porzucony. Przed głównym wejściem odkryto rozkładające się truchło jednego z Kitchinów, dzięki czemu drużynowy tropiciel, Kurt, mógł uzyskać kilka ważnych informacji. Wrażliwe na drgania owady rozmiarem nie przypominały osobników spotykanych zwykle na pustkowiach. Przewodnik, w zamian za papierosa, ujawnił, że aby zbytnio nie uszkodzić cennych części owadów, należy na nie polować bronią ręczną. Drużyna zdecydowała się na bezpośrednią eksplorację wnętrza hali. Już przy wejściu uderzył ich bijący ze środka, drażniący smród. Na betonowej wylewce zalegały sterty zwilgotniałych szmat, spiętrzonych w miejscach, gdzie robactwo budowało gniazda. Fragmenty dawnego wyposażenia hali, pordzewiałe lub napuchłe od wilgoci, zalegały wszędzie, utrudniając poruszanie się. Stare płachty reklamowe odpadały od ściany. Postanowiono zwabić Kitchiny hałasem, licząc na to, że opuszczą swoje gniazda, stając się tym samym łatwym łupem. Wkrótce dało się słyszeć charakterystyczny stukot. Poszczególne osobniki komunikowały się ze sobą za pomocą sekwencji uderzeń przednich odnóży o podłoże. Gracze zauważają, jak poszczególne osobniki przemykają pod powierzchnią śmieci i zgniłych szmat. Jack rzucił starym wieszakiem, prowokując zmasowany atak. Gracze zostali otoczeni przez owady, które jak na komendę wypadły z kryjówek, groźnie wyginając uzbrojony w kolec jadowy odwłok. Jack strzelił ze specjalnie przygotowanego pistoletu – samoróbki, w którym zamiast naboju znajdował się ładunek prochowy oraz drewniany kołek. Drewno skruszyło chitynowy pancerz, przygniatając przeciwnika do ziemi. Kurt próbował zrobić użytek z kolby karabinu. Niosący lampę Vincent został zaatakowany z dwóch stron. Kitchin, który nagle pojawił się na starej komodzie, w niecodzienny sposób zaatakował Aghatona, który nieprzygotowany na to, że owad użyje odwłoka jak maczugi, nie był w stanie obronić się przed ciosem. Uratował go zdobyty wcześniej motocyklowy kask, na którym zatrzymał się cały impet uderzenia. Były policjant szybko otrząsnął się po ciosie, w mistrzowski sposób wykańczając przeciwników precyzyjnymi uderzeniami gazrurki. Niestety w trakcie walki doszło do sytuacji, której obawiano się najbardziej. Vincent nie zdołał uskoczyć przed atakiem i pełne jadu żądło wbiło mu się w udo. Zdążył jeszcze zmiażdżyć napastnika, zanim paraliżujący jad powalił go na ziemię. Wkrótce jednak udało się przetrzymać pierwszą falę owadów. Kurt podbiegł do Vincenta, sprawdzając jego stan. W tym czasie Aghaton i Jack zajeli się ciekawym znaleziskiem. Jeden z owadów miał przy głowie wszczepiony metalowy przedmiot, przypominający nadajnik. W czasie, gdy Kurt usztywniał zwiotczałą nogę Vincenta, pozostałą dwójka wydłubała urządzenie. Chwilę potem znowu zostali zaatakowani. Ciszę wypełnił przerażający stukot chitynowych odnóży. Osłabieni bohaterowie przerażeni ogromną liczbą przeciwników, chwycili zdobycz oraz ciągnąc za sobą sparaliżowanego kolegę, wydostali się ze zrujnowanej hali, uciekając w stronę bazy.

Bunt.

Po raz kolejny opiekujący się graczami lekarz z drużyny Bernarda Zotta, dokonał cudu, wynajdując w swoich zapasach odpowiednie antidotum i wkrótce Vincent poczuł się lepiej. Zdobycz szybko sprawdzono, po czym resztę wieczoru bohaterowie spędzili obserwując kucharza, który wprowadzał ich w trudną sztukę oprawianie zabitych owadów. Bogate w białko, galaretowate segmenty kryjące się pod pancerzem, po odpowiednim przygotowaniu uzupełnią niewielkie zapasy, które jeszcze nadawały się do jedzenia. Lekcja oprawiania Kitchinów z pewnością zaprocentuje w przyszłości. Zasłużony odpoczynek został przerwany pojawieniem się posłańca, który natychmiast polecił drużynie przybyć do namiotu szefowej najemników. Zanim zdążyli zareagować, ta wpadła do nich, z rozkazami natychmiastowego wyruszenia w celu zlikwidowania kolejnej próby ataku. Jeden ze strażników zauważył, jak grupa Łowców Niewolników, kryjąca się wśród ruin, prawdopodobnie szykuje się do ponownego ostrzału bazy. Szefowa najemników rozkazała graczom, aby spróbowali przepędzić napastników, zanim Ci ponownie zaatakują. Tym razem jednak jej cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę. Zmęczeni i poobijani bohaterowie sprzeciwili się niekończącym się poleceniom ze strony osoby, która tak dobitnie okazywała im pogardę i brak szacunku. Zaskoczona takim obrotem sprawy, najemniczka zaproponowała nagrodę w wysokości 20 gambli w paliwie, jeśli natychmiast zaatakują Łowców. Aghaton i Vincent postanowili negocjować, czym jednak tak rozzłościli kobietę, że zagroziła im wygnaniem z bazy, jeśli nie przyjmą oferowanej ceny. Gracze, myśląc, że to blef, zdecydowali się odmówić. Niestety szefowa najemników, zmagająca się z ciężką sytuacją w bazie, nie była w nastroju do negocjowania. Wystarczył jeden gest, aby skupieni wokół namiotu najemnicy zaatakowali i powalili na ziemię graczy. Bohaterowie zostają rozbrojeni i pozbawieni wszystkich rzeczy osobistych. W tym momencie dochodzi do ataku. Trzy potężne strzały z wielkokalibrowego karabinu snajperskiego roznoszą w strzępy jednego z wartowników. To ostatecznie przesądziło o losie schwytanych. Wściekła szefowa grozi Zottowi, po czym kopie leżącego na ziemi Kurta. Za jej przykładem poszli pozostali najemnicy. Pobici do nieprzytomności, skrępowani, zostali rzuceni pod ścianę namiotu. Wkrótce aresztowano również Smitha. Dzięki staraniom lekarza, udało się opatrzeć ich rany. Pilnowani przez strażników, czekali do nastania świtu.

Wygnanie

Jeśli którykolwiek z graczy miał jeszcze nadzieję, że sprawa zakończy się jedynie karcerem, nad ranem przekonał się, że szefowa nie żartowała. Gracze, pozbawieni całego dobytku, z niewielkimi racjami żywieniowymi, zostają zmuszeni do opuszczenia bazy. Wbiegają w ruiny, bojąc się, że wartownicy otworzą do nich ogień. Oszołomieni, ranni i pozbawieni broni, dochodzą do wniosku, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem będzie dotarcie do Nixon Town. Uzbrojeni w znalezione rury, ruszyli przed siebie. Udaje im się ustalić odpowiedni kierunek. Starając się odnaleźć jedną z dróg, wzdłuż której będą mogli dotrzeć do osady, przeszukują po drodze zrujnowany budynek poczty. Odnajdują zdewastowany hostel, gdzie w miarę bezpiecznie będą mogli odpocząć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz